Druga połowa maja. Wylot do Hurghady opóźnia się, z powodu bardzo gęstej mgły. Wylot miał się odbyć o szesnastej, mamy osiemnastą i nadal czekamy. Zerkamy z lękiem na tablicę przylotów i odlotów, bo część samolotów już została odwołana. Przed dziewiętnastą startuje samolot meteorologiczny i doznajemy szoku, gdyż samolot niknie w chmurach niecałe sto metrów nad płytą lotniska. No tak, myślimy, pewnie z wylotu nici. Kolejne wyloty są odwoływane…
Nagle słyszymy potężny huk i z tego niskiego pułapu wyłania się nasz samolot, który ma dostarczyć nas dziś jeszcze do Hurghady. Jak się niedługo okazało, było to jedyne lądowanie na gdańskim lotnisku tego dnia. Myślisz, bohater czy wariat? Ale po tylu godzinach czekania, może być i wariat.
Po niecałej godzinie wsiadamy na pokład. Dopiero wtedy orientujemy się, że w środku są jeszcze pasażerowie, którzy zostaną odstawieni na lotnisku w Krakowie a na ich miejsce wsiądą zmiennicy. Czy miejsca jest dużo? Dla kobiet i dzieci wystarczająco a dla mężczyzn? Gdyby skrócić im uda, na pewno.
Oczy się zaczynają kleić. Ale nic z tego, nie zaśniesz. Zasną tylko małe dzieci i stali bywalcy takich tras. Siedzimy na naszych fotelach. Przechodzi stewardesa i słyszymy jak podłoga skrzypi i czujemy pod stopami, jak ugina się podłoga. Wyobraźnia niestety zaczyna działać na naszą niekorzyść.
W Krakowie jesteśmy koło północy. Jednak zamiast lecieć bezpośrednio na lotnisko, pilot obniża lot, przekrzywia samolot, aby pokazać nam panoramę okolicy. Z pewnością była piękna, ale większość śpiących jeszcze osób tego nie zauważyła.
Lądujemy. Koła samolotu dotykają spokojnie płyty lotniska. Odczuwamy lekkie szarpnięcie. I nagle słyszymy huk i rytmiczne, szybkie stukanie. Pierwsza myśl, odpadł ogon, może podłoga… Nie, nic z tych rzeczy. To Polacy bili brawo pilotowi, bo dobrze wylądował. Tak, tylko nasz naród tak robi. A według innych nacji to zachowanie podobno jest niegrzeczne. My, jako nowicjusze im wtórujemy, zastanawiając się jednocześnie, po co to robimy, skoro i tak pilot nas nie słyszy.

Lot balonem – co warto wiedzieć oraz wady i zalety

Następuje wymiana pasażerów. Nie jest ani łatwa, ani szybka, bo przejście jest bardzo wąskie. Mamy wręcz wrażenie, że wózek pchany przez stewarda jest dużo węższy, niż w standardowych samolotach.
Około pierwszej w nocy otrzymujemy ciepły posiłek. No cóż, kto nie spał, ten zjadł, ale dzieci, których było mnóstwo, nie dało się przez sen nakarmić. A przypomnijmy, że czekaliśmy na samolot od 16stej. Dobrze, że na lotnisku są sklepy bezcłowe. Można coś kupić. Nikt raczej o 6stej rano nam śniadania w hotelu nie poda.
W końcu startujemy. Koło czwartej nad ranem docieramy do lotniska w Hurghadzie. Oczywiście nasz pilot nie byłby sobą, gdyby nie pokazał nam nadmorskiej panoramy i nie wykonał dodatkowego, obniżonego lotu.
Wysiadamy i idziemy wykupić wizę. A potem biegiem do autokaru, byleby szybciej do czegoś płaskiego, co wygląda jak łóżko.

A teraz dopiero zaczyna się przygoda…